Larissa
niepewnie zerknęła w stronę bruneta, któremu najwyraźniej nie
odpowiadało towarzystwo Ariadny Lawson. Nie odczuwała z tego powodu
zaskoczenia, ponieważ sama najchętniej wyrwałaby tej dziewczynie
wszystkie włosy, obdarła ze skóry czy zastosowała wszelakie tortury,
jakie oglądała w ulubionych horrorach. Doskonale zdawała sobie sprawę,
że nagła „przemiana” Amerykanki nie wynikała z dobrych chęci. Po prostu
chciała coś osiągnąć, a Kibum padł ofiarą jej podstępu. Niestety chłopak
nie widział niczego złego w tym, że z dnia na dzień zainteresowała się
nim dziewczyna, która jeszcze kilkanaście godzin temu zupełnie go
olewała.
Jakże był naiwny!
– Coś mi tu śmierdzi – oznajmił ni stąd, ni zowąd Tyler, przyglądając się nieznajomej dziewczynie spod jasnych brwi.
– Tyler! – zaskoczona brunetka upomniała brata, rzucając ostrzegawcze spojrzenie.
– Przecież nie chodzi mi o Chickena! – oburzył się chłopiec, z obrażoną miną zakładając ręce na biodra.
–
Twój brat ma chyba problem z żółtym. Zostałem nazwany kurczakiem chyba
po raz... setny – wtrącił Jonghyun, wyraźnie zrezygnowany. Za każdym
razem poprawiał blondyna, tłumacząc, że nie jest żadnym ptakiem, jednak
nie przynosiło to żadnych efektów. Mały Rain nadał mu własną ksywkę, z
której bynajmniej nie zamierzał rezygnować.
Nastolatka
jedynie westchnęła, ruszając w stronę samotnie siedzącej dziewczyny.
Musieli w końcu zająć jakieś miejsce, gdyż zespół pojawił się już na
scenie. Próbowała wyszukać wśród tłumu znajomą sylwetkę krótko ściętej
dziewczyny, mając nadzieję, że przypadkiem zajęła dla nich miejsca.
Najwyraźniej jeszcze nie dotarła, a większość zajętych siedzeń zmusiło
ją do skierowania się w stronę „wroga”.
Rzuciła
krótkie „cześć”, usadawiając brata pomiędzy szatynką a nią. Bling
posłusznie przysiadł po jej lewej stronie, obdarzając Lawson przelotnym
spojrzeniem, przepełnionym niechęcią.
Aria,
powstrzymując się od jakiejś kąśliwej uwagi, skierowała wzrok na
chłopca, przyglądającemu się jej twarzy ze skupieniem. Nie potrafiła
wyrazić słowami tego, jak bardzo nie znosiła dzieci. Zawsze zadawały
milion pytań i płakały, gdy czegoś nie dostały. Chętnie pozbyłaby się
tych małych, irytujących osóbek, by potem urządzić huczną imprezę z
osobami mającymi podobne podejście.
– Hej, co mi się tak przyglądasz? – spytała w końcu, siląc się na uśmiech, który bardziej przypominał nieprzyjemny grymas.
– Nie lubię cię – odparł bez ogródek ośmiolatek, swoją szczerością przyprawiając siostrę i Jonghyuna o cichy śmiech.
Lawson
prychnęła, rzucając całej trójce wrogie spojrzenia. Jej ciało przeszyła
fala gniewu, przyprawiając policzki o czerwone rumieńce. Z ledwością
opanowywała się od wybuchu, próbując uspokoić przyspieszony oddech i
bicie serca. Udało się to w chwili, gdy w mikrofonie rozbrzmiał głos
lidera Heartstrings.
–
Dziękujemy wszystkim za tak liczne przybycie – zaczął spokojnie
Nichkhun, a na jego twarzy zawitał szczery uśmiech, który wywołał gromki
pisk ze strony damskiej części publiczności. Nick poczekał, aż nastanie
cisza, po czym kontynuował: – Dziś wystąpimy w nowym składzie,
rozpoczynając od zupełnie nowej piosenki. Chciałbym, żebyście przywitali
Taemina – gitarzystę - oraz Kibuma - drugiego wokalistę, również
brzdąkającego na gitarze. A starego perkusistę zapewne znacie – dodał
żartobliwie, spoglądając w stronę Junsu, który ukłonił się publiczności z
promiennym uśmiechem na twarzy.
To
on potrafi się uśmiechać?, Lissa z zaskoczeniem przypatrywała się
odmienionej twarzy „gwiazdora”, zastanawiając się, czy nie posiada
przypadkiem brata bliźniaka, zdecydowanie fajniejszego od naburmuszonego
chłopaka, jakiego dane jej było poznać. Chociaż... Praktycznie w ogóle
go nie znała. Chyba powinna się powstrzymać od pochopnego oceniania
innych.
Słysząc obok wykrzyczane „Fighting!”, zerknęła w stronę podekscytowanej Amerykanki, nie spuszczającej wzroku z lidera grupy.
–
Go, go, Power Rangers! – odkrzyknął Tyler, wczuwając się w rolę fana.
Energicznie machał chudymi rękoma, wyraźnie nie mogąc doczekać się
występu. Nie zwrócił nawet uwagi na rozbawione spojrzenie publiczności.
Larissa
przyglądała się bratu, pierwszy raz widząc go tak podekscytowanego.
Uśmiech nie schodził z dziecięcej twarzy, sprawiając, że i tę twarz
przepełniało uczucie szczęścia. Postanowiła po występie podziękować
kuzynowi za udobruchanie Daesunga, by pozwolił na wspólne wyjście z
czterolatkiem do klubu.
Lissa
przeniosła wzrok na klaszczącego w dłonie Jjonga. Obdarzył ją
promiennym uśmiechem, który od razu odwzajemniła. Z każdą chwilą czuła,
jak ten chłopak stawał się jej coraz bliższy. Potrafił znieść jej
wybuchowość, stanowiącą cząstkę jej charakteru, za co była mu naprawdę
wdzięczna. Nawet w chwili, gdy nie doceniła jego dobrych chęci i zaczęła
obrzucać błotem, nie odwrócił się od niej. Zachowywała się jak
prawdziwa zołza. Dopiero teraz zrozumiała, że przypominała Ariadnę.
Jakie miała prawo ją oceniać, skoro wcale nie była lepsza?
Słysząc
melodię wydobywającą się z gitary, rytmiczne klaskanie publiczności, aż
w końcu przyjemny głos Nichkhuna, rozpoczynającego piosenkę, pozwoliła
porwać się muzyce, dokładnie wsłuchując się w tekst:
Nie musisz mówić, wiem, że masz kogoś innego.
Ostatnio często spotykasz się z kimś innym, już nawet nie dzwonisz pierwsza
Kiedy jesteś ze mną, patrzyłabyś tylko w niebo, nawet jeżeli dzień jest
(podwójnie długi?) (a co ty, pytasz kogoś o to?) Och, wiem o czym myślisz, dystans między nami
staje się dalszy i szerszy, nie jesteśmy wcale lepsi od nieznajomych.
Och, maleńka
Jestem samotny, jestem samotny, daridiridaradu...
Jestem samotny, jestem samotny, będąc smutnym w miłości,
roniąc łzę z miłości. Smutny, smutny dzisiejszej nocy, to boli,
Och nie... nikt nie zna moich uczuć.
Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem i noc
pocieszam siebie, zostawiając za sobą wiele nieprzespanych nocy
Jeżeli tylko powiedziałabyś mi szczerze, że masz kogoś innego
Albo że mnie nie cierpisz, wtedy nie musiałbym cię nienawidzić
z całego serca. Sprawdź, raz, dwa trzy, pamiętaj swoje słowa. Wszystkie
są bezmyślnymi kłamstwami.
Miłość przychodzi, miłość odchodzi
(jedna osoba, jedna miłość, wszystko do czego zostałem wykorzystany)
Powinienem cię wymazać po dzisiejszej nocy
(powinienem się zmusić do zapomnienia cię, powinienem to zrobić odkąd mnie porzuciłaś)
(odeszła, odeszła, moja miłość odeszła)*
...
Klaskała
w dłonie, nie odrywając wzroku od chłopców na scenie, rzucających w
swoją stronę uśmiechających się na scenie chłopców. Lanfang nie
przypuszczała, że Taemin był tak świetnym gitarzystą, a Key posiadaczem
naprawdę pięknego głosu. Wspólnie z niesamowicie barwną tonacją Nicka
tworzyli zgrane trio, czego się nie spodziewała. Bez Junsu i jego
perkusji z pewnością czegoś brakowałoby w występie. W obecnej chwili
jednak każdy ruch zespołu sprawiał wrażenie idealnie dopracowanego, a
tekst poruszał serce.
– Nick! Jestem twoim fanem!
– A myślałam, że go nie lubisz – siedemnastolatka nachyliła się nad podekscytowanym bratem, próbując przekrzyczeć tłum.
Ośmiolatek kiwnął dłonią, by siostra ponownie się nachyliła, po czym odpowiedział:
– Tak było. Ale dziś powierzył mi jeden ze swoich sekretów, którego nikomu nie zdradzę. Stał się moim przyjacielem.
Zaskoczona
spoglądała to na zadowolonego Tylera, to na chłopaka o kruczoczarnych
włosach, rozpoczynającego granie melodię do kolejnej piosenki.
Niespodziewanie uniósł wzrok, kierując go tym samym patrząc na nią,
przez co pospiesznie przeniosła wzrok na przyjaciela stojącego obok.
Na twarzy Nichkhuna pojawił się delikatny uśmiech.
Jednak ona już tego nie widziała...
Zachodzące
słońce zniknęło za wysokimi koronami drzew, pozwalając, by nad Seulem
zapadł zmierzch, otulający miasto swą ciemną szatą. Niektórzy
rozchodzili się do domów, chcąc odpocząć po ciężkim dniu, podczas gdy
pozostali dopiero zaczynali korzystać z życia i atrakcji pozwalających
je nieco ubarwić.
Larissa
posłusznie kroczyła przy uradowanej Soonkyu, która uparcie o czymś
dyskutowała z jej kuzynem. Przed nimi szedł Tyler, zabawiany przez
Jjonga oraz Junsu - chłopaka, którego poznała po jakże udanym występie
Heartstrings. Wydał jej się pogodnym człowiekiem z ciekawą osobowością.
Za tą trójką, powolnym krokiem kroczył Kibum, próbujący nawiązać rozmowę
z Arią. W obecnej chwili tylko on mówił, a dziewczyna udawała, że
słucha, siląc się na uśmiech.
Lanfang
wiedziała, że z tyłu szedł zupełnie sam Nichkhun, jednak nie miała
odwagi dotrzymać mu towarzystwa. Nieważne, że w gruncie rzeczy pozostała
sama ze swoimi myślami, w których wciąż odbijały się słowa
ośmioletniego chłopca.
Jaką tajemnicę mógł mu powierzyć Xiah? Myślała, że nie przepada za towarzystwem ciekawskiego dzieciaka.
– Li.
Przystanęła
na dźwięk swojego imienia, odwracając wzrok w stronę Nicka,
podchodzącego bliżej w ślimaczym tempie, przez co znaleźli się nieco w
tyle. Skrzyżowała ręce, rzucając chłopakowi zniecierpliwione spojrzenie.
–
Sznurówka ci się rozwiązała – dodał obojętnie, sprawiając, że
spojrzała na nowe, białe adidasy. – Żartowałem. Ty przecież masz rzepy.
Lanfang
spojrzała na chłopaka spod byka, nie rozumiejąc jego dziecinnego
zachowania. Jak mogła się w ogóle nabrać na coś tak beznadziejnego?
–
Ej! – złapała rękaw czarnej kurtki, gdy Xiah chciał odejść, z
rozbawieniem wypisanym na twarzy. Nawet patrząc jej prosto w oczy, nie
potrafił powstrzymać uśmiechu, co wywołało w niej gniew. – Co to miało
znaczyć, hm?!
Nichkhun
wzruszy bezradnie ramionami, udając, że się za czymś rozgląda.
Uwielbiał trzymać ludzi w niepewności, prawie tak bardzo jak się z nimi
droczyć. Larissę Lanfang bardzo łatwo było czymś rozzłościć, przez co
stanowiła dla niego łatwy cel.
– Nie ignoruj mnie, gdy do ciebie mówię.
–
Wiesz, co mi się wydaje? – odparł, nie zwracając uwagi na wcześniejsze
słowa dziewczyny i, nie czekając na odpowiedź, dodał: – Zżera cię
ciekawość dotycząca tego, jaki sekret wyjawiłem twojemu bratu. Ale on
niczego ci nie powie. Dał słowo czerwonego Power Rangera. A wiesz
dlaczego cię to w ogóle interesuje? – nachylił się bliżej brunetki, by
ich twarze dzieliły zaledwie milimetry. – Jesteś moją fanką, Li.
Widziałem to w twoim spojrzeniu, gdy śpiewałem na scenie.
Oszołomiona
wpatrywała się w odchodzącą sylwetkę, nie mogąc uwierzyć własnym uszom.
Że niby była fanką Xiah Nichkhuna? ONA? Co za absurd! Może i posiadał
to czarne, przenikliwe spojrzenie, od którego niejednej dziewczynie
miękły nogi, piękny śpiew, ładną buźkę i szczupłą sylwetkę, ale to
wcale nie oznaczało, że go za to wielbiła. Nie należała do grupy
dziewczyn, które były w nim ślepo zakochanych. Nie piszczała, gdy coś
mówił, przechodził obok czy choćby na nią spojrzał. Nie marzyła o tym,
by pewnego dnia zawitał w jej drzwiach, zaśpiewał miłosną serenadę,
pocałował.
Nie. Z pewnością nie była JEGO fanką.
Jeśli już to całego Heartstrings.
Co
on sobie myśli?, pomyślała wzburzona, chowając ręce do kieszeni ciepłej
czerwonej kurtki. Wiał chłodny wiatr, rozwiewający jej gęste, ciemne
loki na wszystkie strony.
Dostrzegłszy
zatrzymujących się znajomych, posyłających w jej stronę zaciekawione
spojrzenie, po prostu ruszyła w ich stronę. Nichkhun tymczasem dołączył
do fanklubu małego Tylera, rozpoczynając zabawę w ganianego.
Jego twarz momentalnie się rozpromieniła, przez co, Lissa po raz kolejny dzisiejszego wieczoru poczuła nutkę zaskoczenia.
Tajemniczość.
To jedno słowo idealnie opisywało jego osobę. Stanowił dla niej
zagadkę. Nie potrafiła zrozumieć, co sprawiało, że raz był zimnym,
zadufanym w sobie gwiazdorem, a raz uśmiechniętym, miłym chłopakiem.
W dodatku Tyler znał jego tajemnicę, którą zamierzała z niego wyciągnąć.
Ze zwykłej ciekawości. Po prostu.
***
*Słowa
w nawiasach 'śpiewane' są przez Taemina & Junsu. Oglądając teledysk
będziecie mogli wyobrazić sobie głos Nicka (na pewno każdy z Was go
rozpozna). Myślę, że to ułatwi Wam wyobrażenie sobie całej sytuacji.
Pisanie o koncertach itd. nie jest łatwe, gdyż nie można pisząc
zaśpiewać jakąś piosenkę . To niestety nie możliwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz