– Przestań kłamać! – Wykrzyczał Tyler przez łzy,
rzucając zimową kurtką o podłogę. Spoglądał w stronę starszej siostry z
wyraźnym żalem, wywołując w niej poczucie winy. – Minęło tyle czasu, a mamy
nadal tu nie ma! Masz mnie do niej zabrać, natychmiast!
Larissa spuściła głowę, nie wiedząc, jak zareagować, co powiedzieć. Nie mogła dłużej wmawiać blondynowi, że ich rodzicielka wkrótce przyjedzie. Chłopiec wyczuł, że było to jedynie kłamstwo i najwyraźniej nie zamierzał dawać siebie dłużej oszukiwać. Tęsknił za, Lisette, chociaż nie poświęcała mu zbytnio uwagi. Nie zmieniało to jednak faktu, iż nadal był dzieckiem i wielu rzeczy nie rozumiał.
– Tyler, uspokój się. Wujek zabierze cię do szkoły, a jak przyjdziesz, wszystko ci wyjaśnię. Obiecuję...
– Znowu mnie okłamiesz! Chcę wiedzieć, dlaczego ludzie mówią, że moja mama nie żyje! To nie prawda!
Brunetka przykucnęła, biorąc dłonie chłopca w swoje. Z początku próbował się wyrwać, jednak ustąpił, wpatrując się w nią zaszklonymi oczami. Dziewczyna czuła się okropnie, wiedząc, że przyczyniła się do wylanych łez i smutku wypisanego na twarzy ośmiolatka.
Co powinna teraz zrobić, powiedzieć, by, choć trochę mu ulżyć? Z pewnością nie zrozumie, gdy oznajmi, że odciągnęła go od matki dla jego dobra. Mógłby ją za to znienawidzić, a tego by nie zniosła.
– Nasza mama żyje, ale musimy okłamywać innych, że tak nie jest. Ona... Ona jest w niebezpieczeństwie i jeśli nie będziemy jej kryć, stanie jej się coś złego – kolejne kłamstwo wypowiedziane z ust Larissy. Czuła się podle. Starała się unikać sytuacji, w których musiała łgać, ponieważ ceniła szczerość. Niestety w tej sytuacji nie miała innego wyjścia. Musiała wciąż brnąć w kłamstwa.
Larissa spuściła głowę, nie wiedząc, jak zareagować, co powiedzieć. Nie mogła dłużej wmawiać blondynowi, że ich rodzicielka wkrótce przyjedzie. Chłopiec wyczuł, że było to jedynie kłamstwo i najwyraźniej nie zamierzał dawać siebie dłużej oszukiwać. Tęsknił za, Lisette, chociaż nie poświęcała mu zbytnio uwagi. Nie zmieniało to jednak faktu, iż nadal był dzieckiem i wielu rzeczy nie rozumiał.
– Tyler, uspokój się. Wujek zabierze cię do szkoły, a jak przyjdziesz, wszystko ci wyjaśnię. Obiecuję...
– Znowu mnie okłamiesz! Chcę wiedzieć, dlaczego ludzie mówią, że moja mama nie żyje! To nie prawda!
Brunetka przykucnęła, biorąc dłonie chłopca w swoje. Z początku próbował się wyrwać, jednak ustąpił, wpatrując się w nią zaszklonymi oczami. Dziewczyna czuła się okropnie, wiedząc, że przyczyniła się do wylanych łez i smutku wypisanego na twarzy ośmiolatka.
Co powinna teraz zrobić, powiedzieć, by, choć trochę mu ulżyć? Z pewnością nie zrozumie, gdy oznajmi, że odciągnęła go od matki dla jego dobra. Mógłby ją za to znienawidzić, a tego by nie zniosła.
– Nasza mama żyje, ale musimy okłamywać innych, że tak nie jest. Ona... Ona jest w niebezpieczeństwie i jeśli nie będziemy jej kryć, stanie jej się coś złego – kolejne kłamstwo wypowiedziane z ust Larissy. Czuła się podle. Starała się unikać sytuacji, w których musiała łgać, ponieważ ceniła szczerość. Niestety w tej sytuacji nie miała innego wyjścia. Musiała wciąż brnąć w kłamstwa.
Kątem oka dostrzegła
przyglądającego się całej sytuacji Chińczykowi. Jego spojrzenie nie mówiło
niczego, przez co nie mogła stwierdzić, czy w ogóle się przejął, czy też
wszystko, co działo się z nią i Tylerem nie miało dla niego żadnego znaczenia.
Nastolatce coraz trudniej było zrozumieć ojca. Nawet w najmniejszym stopniu nie
okazywał dobrych emocji. Potrafił jedynie narzekać, krzyczeć i zamykać się w
swoich czterech ścianach, chcąc uciec od „szkodników” znajdujących się w jego
domu. Lissa zupełnie inaczej wyobrażała sobie relacje z ojcem. Wielokrotnie
marzyła o chwilach, które spędza wspólnie z Daesungiem. W marzeniach wszystko
wyglądało zupełnie inaczej. Była w nich szczęśliwa, czuła się naprawdę kochana
i potrzebna. Tyler dorastał w rodzinnym cieple, rozumiejąc, że już więcej nie
ujrzy Lisette. Niestety nic nie było takie samo w rzeczywistości.
Otarła z policzków chłopca łzy,
uśmiechając się do niego promiennie, chcąc ukryć wewnętrzny smutek. W udawaniu
szczęśliwej zdążyła nabrać wprawy już kilka lat temu, gdy musiała udawać, że
mieszka jej się dobrze u matki, wówczas, gdy to „dobrze” daleko odbiegało od
rzeczywistości.
– To jak, pójdziesz z wujkiem do
szkoły? – Spytała, a chłopiec przytaknął. Nałożyła na jego ramiona ciepłą
kurtkę, mierzwiąc blond włosy. – Baw się dobrze i ucz się języka. Przyjdę po
ciebie i zabiorę na plac zabaw, jeśli będziesz grzeczny.
Nie minęła chwila, a Tyler wybiegł
uśmiechnięty z domu, łapiąc Daesunga za rękę. Dzieci miały ten przywilej, że
niczym zbyt długo się nie przejmowały i szybko zapominały o sprawach, których
nie rozumiały. Li bardzo chciałaby, choć przez chwilę nie patrzeć w przyszłość
i nie zadawać nurtujących ją pytań bez odpowiedzi, ale nie potrafiła.
Wiedziała, że w każdej chwili coś mogło się popsuć i znów wyląduje w Londynie,
z którego tak bardzo pragnęła się uwolnić. Mimo wszystko miała również ochotę
zadzwonić do Lisette i powiadomić ją, że z nią i Tylerem wszystko było w
porządku i nie musiała się martwić. Jeśli oczywiście w jakikolwiek sposób
przejęła się ich zniknięciem. Ale chyba nie przeszłaby obok tego obojętnie.
Prawda?
Brunetka przewiesiła torbę przez
ramię i wyszła z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz. Z nieba zaczął prószyć
śnieg, a leniwe słońce skrywało się za kłębowiskiem chmur. Było pochmurno i
prawdopodobnie wcale nie zamierzało się rozchmurzyć.
Westchnęła, kierując się
odśnieżoną ścieżką, pogrążona w zadumie. Tym razem jej myśli powędrowały ku
Nichkhunowi i tajemnicy, jaką powierzył jej młodszemu bratu. Nie mogła ukryć,
że bardzo ją to zaciekawiło i nie zamierzała spocząć, dopóki nie wyciągnie z
ośmiolatka prawdy. Każde dziecko można było czymś przekupić, a Tylera znała jak
własną kieszeń.
Uśmiechnęła się pod nosem, gdy
poczuła, jak coś uderza ją prosto w plecy. Instynktownie odwróciła się, badając
wzrokiem teren. Nie zobaczyła nic groźnego, pomijając Nicka idącego w jej
stronę. Udawał, że wypatruje czegoś w niebie, a na jego ustach utkwił delikatny
uśmiech.
Larissa skrzyżowała dłonie,
posyłając w jego stronę niedowierzające spojrzenie. Ten chłopak od koncertu
Heartstrings wyraźnie próbował złapać z nią jakiś kontakt. Szkoda tylko, że na
cel wybrał sobie denerwowanie jej osoby.
– O, cześć, Li! – Odezwał się niby
zaskoczony Nick, posyłając dziewczynie promienny uśmiech. – Widziałem jak
wielka kula śnieżna spadła z nieba i znalazła się wprost na twoich plecach. Czy
to nie nadzwyczajne?
– Tak. A Terminator jest moim
ojcem i władcą świata – opowiedziała zaczepliwie, marszcząc brwi.
– Co prawda Daesung nie wygląda na
Terminatora, ale jeśli chodzi o jego zaciętość, mimikę twarzy… – potarł palcami
o podbródek, udając, że się zastanawia – to całkiem możliwe.
Lanfang powstrzymała się od
pacnięcia w czoło, odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie, mając
nadzieję, że chłopak zrozumie aluzje i po prostu da jej spokój. Mimowolnie
uniosła jednak kąciki ust, wyobrażając sobie ojca w roli Terminatora,
walczącego z całym światem. Po chwili wybuchła głośnym, perlistym śmiechem.
Nick podbiegł do dziewczyny,
dotrzymując jej kroku i z uwagą przyglądając się uradowanej twarzy. Gdy Lissa
się uśmiechała nie wyglądała, jakby była obrażona na cały świat i chciała
powybijać półkulę ziemską. Sądził nawet, że taką by ją polubił. To Soonkyu
poprosiła, żeby dał jej szansę i starał się ją bliżej poznać. Uważała, że Li
wcale nie jest taka zła, na jaką się kreuje, tylko wystawia wokół siebie kolce,
bojąc się zostać zranioną. Być może rzeczywiście w tym coś było?
– Daesung Terminatorem? – Usłyszał
nagle rozbawienie w jej głosie, na co przytaknął, podtrzymując rozmowę.
– Gdybyś widziała, jaki twój wujek
robi miny podczas sprawdzania klasówek! Albo, gdy chodzi po klasie, niczym
wściekły buldog, mając nadzieję, że nikogo nie przyłapie na ściąganiu – mówił,
naśladując miny nauczyciela angielskiego.
Dookoła rozbrzmiał szczery śmiech
nastolatków. Chłodny wiatr łaskotał ich policzki, rozrzucając włosy na
wszystkie strony i układając z nich artystyczny nieład. Niektórzy spoglądali na
nich z powątpiewaniem, drudzy, jakby robili coś złego, wyglądając na
szczęśliwych. Inni brali ich nawet za parę, zazdroszcząc szczęśliwej miłości.
Tak naprawdę było to dwoje ludzi, którzy powoli zaczynali odnajdywać
się w swoim towarzystwie.
Angielka oparła głowę o zieloną
szafkę, przymykając na moment ciężkie powieki. Była zmęczona ciągłymi
kłamstwami i udawaniem, że nic się nie działo. W dodatku więź z Daesungiem ani
trochę się nie poprawiła. Wciąż traktował ją jak obcą osobę, której tylko
użyczał dachu nad głową. Do tego dochodził jeszcze Tyler, tęskniący za matką i
odstawiający swoje humory. Jedynie Nick przestał jej się wydawać nadętym w
sobie bufonem, choć tak naprawdę do teraz nie miała pojęcia, dlaczego za kogoś
takiego w ogóle go wzięła. Chyba po prostu kierowała się pozorem, że chłopak
grający w sławnej kapeli musiał być narcyzem. Najwyraźniej jednak bardzo się,
co do tego pomyliła, a Nichkhun zaczął zyskiwać jej sympatię. Dzisiejszą drogę
do szkoły przebyła w jego towarzystwie i nie mogła narzekać. Przynajmniej na
moment zapomniała o tym, że po raz kolejny musiała okłamać własnego brata.
– Nie wyglądasz najlepiej. Coś się
stało?
Larissa oparła się plecami o
szafki, głośno wzdychając. Przyglądała się Soonkyu, która stała
naprzeciw, trzymając w dłoniach kilka podręczników. Znów patrzyła na nią z tą
niepewnością wypisaną na twarzy. Była osobą przejmującą się wszystkimi dookoła
i niezważającą na opinię innych ludzi. Rozsiewała wokół siebie przyjacielską
aurę, która nie pozwalała jej nie lubić. Z pewnością oddawała też serce
wszystkiemu, co kochała. Li obiecała sobie, że jeśli kuzyn zrani tę miłą
dziewczynę, osobiście się z nim rozprawi. Kogoś lepszego to mógł ze świecą
szukać, a i tak utknąłby gdzieś pomiędzy chwastami, a przekwitłymi różami.
– Nic szczególnego – odparła w
końcu Lanfang, zbywając koleżankę.
Nie miała w zwyczaju obarczać
kogoś swoimi problemami, przez co wolała uniknąć rozmowy na temat tego, co
działo się w jej głowie. Ponadto wcale nie czuła się źle. Po prostu
potrzebowała dużej dawki snu i zamierzała wykorzystać najbliższą przerwę do
zrobienia sobie drzemki w bibliotece. Tak, jak robił to przeważnie Nick. Skoro
jemu nikt nie zwracał uwagi, jej też pewnie dadzą spokój i będzie mogła, choć
przez chwilę odpocząć.
– Nie ładnie tak stać i plotkować
o chłopakach! – Oznajmił z uśmiechem Jonghyun, podchodząc do dziewczyn i obejmując
ramieniem obcokrajowke. – Który ci się podoba, Li? Powiedz, a zaraz go pogonie
– dodał żartobliwie, na co brunetka uderzyła go delikatnie z łokcia w żebra.
– Chicken! Czy tobie życie jest nie miłe? Chcesz umrzeć? – Spytała
niby poważnym tonem, Lissa, by po chwili wybuchnąć głośnym, perlistym śmiechem.
Pomimo porannego wybuchu Tylera i
poczucia winy, Lissa czuła się zdecydowanie lepiej. Nick skutecznie poprawił
jej samopoczucie, a sama obecność Jjonga sprawiała, że uśmiech pojawiał się na
jej twarzy. Do teraz przed oczami miała ich pierwsze spotkanie, podczas
którego, Bling jak gdyby nigdy nic podszedł do niej i rozpoczął znajomość w
naturalny dla siebie sposób. Naprawdę go polubiła. Tak samo jak innych ludzi,
będących obecnie jej znajomymi. To dzięki nim w jakiś sposób potrafiła odnaleźć
się w nowym kraju, jak i sytuacji, z którą przyszło jej się zmagać.
Lanfang podążyła wzrokiem wzdłuż
korytarza, gdy uśmiech znikł z jej twarzy. Na jego miejscu wtargnął grymas
niezadowolenia, spowodowany widokiem Kibuma przy boku Ariadny. Angielka nie
mogła uwierzyć w naiwność tego chłopaka. Latał za Arią jak wierny piesek, nie
chcąc dopuścić do siebie myśli, że był przez nią wykorzystywany. Sama
zauważyła, jakim wzrokiem Lawson obdarzała Nichkhuna i co się za nim kryło. Key
stał się zabawką w jej dłoniach, ale nie potrafił tego dostrzec. Zaślepiło go
zauroczenie, przez które z pewnością będzie cierpiał.
– Obawiam się, że Aria szuka na
ciebie czegoś, co mogłoby cię całkowicie zniszczyć – zaczęła Sunny, niepewnie
spoglądając w stronę idącej pary. – Czy jest coś, o co powinniśmy się martwić?
Jakaś tajemnica, która nie powinna wyjść na jaw?
Larissa ukryła zaskoczenie
wywołane niespodziewanym pytaniem, posyłając Koreance uspokajający uśmiech. W
głębi duszy obawiała się tego, że prawda wyjdzie na jaw i Daesung będzie miał
przez nią problemy, ale w głębi duszy chciała wierzyć, że nic takiego się nie
stanie.
Czasami wiara potrafiła zdziałać
cuda, ale jak będzie tym razem?
– Nie mam nic do ukrycia, Sunny –
odpowiedziała w końcu, spokojnym tonem. – Nie martw się. Aria niczego na mnie
nie znajdzie.
– Właśnie – przytaknął z uśmiechem
Bling, obejmując obie dziewczyny. – Gdyby coś się działo, jestem pewien, że Li
by nam powiedziała. W końcu jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
Angielka niepewnie przytaknęła, po
raz kolejny dzisiejszego dnia czując narastające poczucie winy. Okłamywała
ludzi, na których jej zależało. Robiła coś, czego nienawidziła najbardziej na
świecie.
– Myślisz, że powinienem
nieco popracować nad swoim głosem? – Spytał, Kibum po raz dziesiąty, uważnie
przyglądając się zdenerwowanej twarzy Nichkhuna. – No, co? Chciałbym, żeby
fanki mdlały, gdy śpiewam. W szczególności Aria!
– Wtedy nie mielibyśmy, dla kogo
śpiewać. A Arię możesz zaatakować jakąś bombą gazową, wtedy na pewno zemdleje –
odparł, otwierając podręcznik z języka angielskiego.
Odkąd Nick przyjął do Heartstrings Kima i Taemina, ten pierwszy nie dawał mu spokoju. Zachowywał się tak, jakby przyjaźnili się na śmierć i życie, co zaczynało go denerwować. Key był posiadaczem bardzo dobrego głosu, dlatego pytanie o to, czy musi nad nim popracować, mógł sobie po prostu odpuścić.
– No wiesz, co? Jak możesz w taki sposób się wyrażać o mojej ukochanej? – Oburzony odwrócił się na pięcie, kierując się do swojej ławki.
Xiah jedynie pokręcił głową, powracając do słownictwa, z którego Daesung zapowiedział kartkówkę. Angielski miał opanowany w małym palcu, jednak zawsze wolał sobie coś powtórzyć, niż potem popełnić jakąś głupią gafę. Jeśli pragnął dostać się do jednej z najlepszych artystycznych szkół policealnych - musiał zadbać o dobre wyniki w nauce. W końcu nic samo nie przychodziło. Nie potrafił jednak skupić myśli na niczym, co nie miało związku z błękitnymi, dużymi oczami, długimi, ciemnobrązowymi włosami i ładnej, dziewczęcej twarzy. Przed oczami wciąż miał uśmiechniętą twarz Larissy i nie potrafił odpędzić od siebie tego obrazu. Może, dlatego, że ten widok był tak bardzo rzadko spotykany?
Odkąd Nick przyjął do Heartstrings Kima i Taemina, ten pierwszy nie dawał mu spokoju. Zachowywał się tak, jakby przyjaźnili się na śmierć i życie, co zaczynało go denerwować. Key był posiadaczem bardzo dobrego głosu, dlatego pytanie o to, czy musi nad nim popracować, mógł sobie po prostu odpuścić.
– No wiesz, co? Jak możesz w taki sposób się wyrażać o mojej ukochanej? – Oburzony odwrócił się na pięcie, kierując się do swojej ławki.
Xiah jedynie pokręcił głową, powracając do słownictwa, z którego Daesung zapowiedział kartkówkę. Angielski miał opanowany w małym palcu, jednak zawsze wolał sobie coś powtórzyć, niż potem popełnić jakąś głupią gafę. Jeśli pragnął dostać się do jednej z najlepszych artystycznych szkół policealnych - musiał zadbać o dobre wyniki w nauce. W końcu nic samo nie przychodziło. Nie potrafił jednak skupić myśli na niczym, co nie miało związku z błękitnymi, dużymi oczami, długimi, ciemnobrązowymi włosami i ładnej, dziewczęcej twarzy. Przed oczami wciąż miał uśmiechniętą twarz Larissy i nie potrafił odpędzić od siebie tego obrazu. Może, dlatego, że ten widok był tak bardzo rzadko spotykany?
Kibum wyrwał rówieśnikowi
podręcznik z ręki, rzucając w jego stronę rozgniewane spojrzenie. Czuł się źle
z tym, że nikt nie wspierał jego związku z Arią, choć widzieli, jak bardzo mu
na niej zależało. Mieli prawo jej nie ufać po tym wszystkim, co zrobiła, ale
mogliby jej dać jeszcze jedną szansę. Zmieniła się. I wierzył, że zrobiła to
dla niego.
– Nawet ty nie możesz dać Arii
jeszcze jednej szansy? – Spytał z wyczuwalnym smutkiem, a twarz Nichkhuna jakby
złagodniała. – Ona naprawdę się zmieniła. Zależy mi na niej, ale na Lissie… na
was również mi zależy. Nie chciałbym musieć wybierać między dziewczyną, a
przyjaciółmi.
– Ślepo wierzysz w przemianę
Lawson i chcesz wierzyć, że jest ona szczera – zaczął spokojnie Nick,
przyglądając się ciemnym tęczówką kolegi – ale prawda jest taka, że nikt nie
zmieni się z dnia na dzień. Ona cię tylko wykorzystuje, Key. Nie wiem, dlaczego
to robi, ale czuję, że ma to związek z Li. Dlatego uważaj i zastanów się, czy
to jest odpowiednia dziewczyna dla ciebie. Inaczej skończysz ze złamanym
sercem, a o prawdziwych przyjaciół jest naprawdę trudno. Mam nadzieję, że w końcu przejrzysz na oczy. Nim będzie za
późno.
Kibum odwrócił się do chłopaka
plecami, uważnie analizując usłyszane przed chwilą słowa. Czy to możliwe, że
Nick miał rację? Może rzeczywiście nie potrafił dostrzec fałszywości w nagłej
przemianie Ariadny i pragnął wierzyć, że to on się do tego przyczynił? Ale co,
jeśli jednak nie było w tym żadnych podtekstów? Miały od tak zrezygnować z
własnego szczęścia?
W jego głowie pojawiło się
zdecydowanie zbyt wątpliwości, których nie potrafił się pozbyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz