Ariadna wypuściła z rąk banana, gdy Key przestał
mówić. Zgodziła się na wspólny piknik w parku, ponieważ przyszedł pod jej dom i
czekał, dopóki nie wyjdzie. Nie mogła dopuścić, by rodzice go zobaczyli,
dlatego się przełamała. Nie przypuszczała jednak, że to wyjście okaże się
strzałem w dziesiątkę i pozna największy sekret Larissy Lanfang. Kibum
opowiedział jej o wszystkim, co podsłuchał i zobaczył. Część pocałunku Li i
Nichkhuna mógł pominąć, choć miała teraz pewność, że jej plan się powiedzie.
Angielka będzie jadła jej z ręki. Zrobi wszystko, by zachować tajemnice, a o to
właśnie Lawson chodziło. Brunetka z ledwością powstrzymała się od klaśnięcia w
dłonie, dlatego przytuliła zupełnie rozbitego chłopaka, by nie zauważył radości
wymalowanej na jej twarzy. Uśmiechała się za jego plecami.
– Myślałem, że jesteśmy
przyjaciółmi – jęczał chłopak, a z jego czekoladowych oczu spływały łzy. –
Dlaczego nas oszukiwała?
– Ponieważ nie zależy jej na
nikim innym, prócz samej sobie – odparła bez ogródek Aria, tym razem patrząc
chłopakowi prosto w oczy. Udało jej się zachować poważny wyraz twarzy, choć w
środku śmiała się, nie dowierzając naiwności tego chłopaka. Patrzył na nią,
wierząc w każde słowo. Wystarczyło, że coś mu powiedziała, a zaczynał wątpić w
przyjaciółkę. Zdradził ją, wyjawiając tajemnicę, która mogła ją zniszczyć.
Osiągnęła swój cel, ale żałowała, że poszło jej tak łatwo. Uwielbiała wyzwania,
a Key nie stanowił dla niej żadnego. Musiała jak najszybciej go rzucić i zająć
się chłopakiem, do którego chciała się zbliżyć od samego początku. Zależało jej
na Nicku, nie na Kibumie.
Key westchnął. Słowa dziewczyny
nie pomogły mu w najmniejszym stopniu. Czuł się zdecydowanie gorzej, a myśl, że
Aria mogła mieć rację, ponownie łamała jego serce. Czy to możliwe, że Lissa
wcale nie była taką sympatyczną, nieco impulsywną dziewczyną, którą polubił
przy bliższym poznaniu? Nie robiła dobrego pierwszego wrażenia, ale to wszystko
przez jej nieufność wobec ludzi. Przed ich niewielką paczką odrobinę się
otworzyła. Nie mógł o tym zapomnieć. Ani o małym Tylerze, który posiadał tyle
energii, że zamęczyłby nawet smoka. Naprawdę przywiązał się do tej dwójki i
myśl, że żyjąca matka może ich zabrać z Korei, ani trochę mu się nie podobała.
Chociaż był zły na Li za to, że mu nie zaufała, nie chciał, by wyjeżdżała.
Skoro uciekła od rodzicielki, musiała mieć ku temu ważny powód. Dlaczego
wcześniej o tym nie pomyślał?
– Świat wiruje! – krzyczał Tyler,
śmiejąc się wniebogłosy na jednej z karuzeli wesołego miasteczka. Była okrągła
i miała kształt fioletowej babki. Kręciła się w bezpiecznej prędkości, dlatego
nie było strachu przed zabraniem tutaj małego dziecka.
Larissa mocno trzymała brata za
rękę, z ledwością powstrzymując się od zwymiotowania, a Nick śmiał się razem z
ośmiolatkiem. Był szczęśliwy. Pocałunkiem zyskał całkowite zaufanie Angielki i
mógł poznać, jaka jest naprawdę. Zabrał tutaj Li i Tylera, by odciągnąć
dziewczynę od negatywnych myśli. Wiedział, że obawiała się przyjazdu matki. Sam
martwił się o to, że ta nieodpowiedzialna kobieta mogła zabrać ich z powrotem
do Londynu i już więcej się nie zobaczą. Nie mógł na to pozwolić, choć jego
możliwości i tak na niewiele się zdawały. Prawo stanęłoby po stronie matki i
nie pozwoliłoby niepełnoletnim emigrantom wałęsać się po ulicach Korei
Południowej. Sam Daesung mógłby mieć kłopoty za przetrzymywanie dzieci, gdyby
Lisette złożyłaby sprawę do sądu. To ona rozdawała tutaj karty. Od niej
wszystko zależało.
Opuścił karuzelę, w ostatniej
chwili podtrzymując Li przed upadkiem. Uśmiechnęła się, choć jej twarz była nienaturalnie blada. Najwyraźniej niezbyt służyły jej tego typu atrakcje, z
kolei, gdy Tyler bawił się świetnie. Krzyczał coś o „Latającym statku” i wacie
cukrowej, ciągnąć siostrę za rękawy biało-czarnej bluzy w paski.
– Może już starczy tych wszystkich
atrakcji? – spytała szatynka błagalnym
tonem. Zupełnie zapomniała, że Xiah stoi tuż za nią i trzyma silne dłonie na
jej plecach. Nagłe ciepło przeszyło ją od środka, a na policzkach pojawiły się
purpurowe rumieńce. Lissa naprawdę nie cierpiała czuć się w tak niekomfortowy
sposób, ale nie potrafiła tego zmienić. Ten chłopak wywoływał w niej
uczucia, o których do tej pory nie zdawała sobie sprawy. Był
pierwszą osobą, której zaufała i zgodziła się opowiedzieć o tym, co przeżyła
mieszkając z Lisette. Jeszcze nigdy tak bardzo nie otworzyła się na żadnego
człowieka, a teraz całkowicie wystawiła karty na stół. W dodatku przed
chłopakiem, który jeszcze nie dawno tak bardzo działał jej na nerwach.
– To dopiero początek,
siostrzyczko – odparł z pewnością ośmiolatek i znacząco spojrzał na Nicka. –
Mój przyjaciel mi to obiecał.
– Obiecałem i słowa dotrzymam –
zapewnił Nichkhun, uśmiechając się do chłopca. – Chodź, Li. Usiądziesz przy tym
stoliku i odpoczniesz, a ja zajmę się tą małą bestią i spróbuję ujarzmić jej
niesamowitą energię – zażartował i nim nastolatka zdążyła zaprotestować,
posadził ją na krześle, pocałował w czoło i odszedł z dzieckiem pod rękę.
Larissa przez długą chwilę wpatrywała
się w sylwetkę wokalisty Heartstrings, nim doszło do niej, co zrobił. Pocałował
ją. Drugi raz. A ona znów straciła kontrolę nad umysłem i uczuciami, które aż
się w niej gotowały. Nie wiedziała, czy dobrze zrobiła, przyjmując zaproszenie
Nicka. Już i tak za bardzo się do siebie zbliżyli, a co dopiero
będzie, gdy dalej pokierują się tym szlakiem. Co, jeśli jutro będzie musiała
się spakować i wyjechać? Po Lisette właśnie tego się spodziewała. Pojawi się w
progu i najpierw rzuci się na nią z pięściami i karze pakować wszystkie
rzeczy. Albo pominie pierwszą czynność ze względu na obecność Daesunga i
poczeka, aż dojadą na miejsce. Jeśli tej kobiecie chodziło o coś zupełnie
innego - bała się o tym chociażby pomyśleć.
Nie wyobrażała sobie powrotu do
Londynu. Powrotu do dawnego życia, gdy tu czuła się tak dobrze. Znalazła
przyjaciół, poznawała nową kulturę i dokształcała znajomość języka. Posiadała
nawet maszynę do szycia, która na razie stała w kącie, czekając na odpowiedni
moment, by ruszyć do pracy. Była szczęśliwa, tak samo jak Tyler. Czy to
szczęście miało się właśnie skończyć? Daesung chciał, by odeszli z jego życia i
dlatego zadzwonił do Lisette?
Z półuśmiechem popatrzyła na
machającego w jej stronę brata. Siedział na początku bujanej w powietrzu łódki,
promieniując radością. Tuż obok Xiah unosił wysoko dłonie, krzycząc, że jest
królem całego świata i z Tylerem zamierza walczyć ze złem, jak drużyna Power
Rangersów. Był to naprawdę uroczy wygląd. Lanfang nie potrafiła powstrzymać
uśmiechu, z fascynacją przyglądając się siedemnastolatkowi. Wciąż dziwiło ją, że wokalista Heartstrings okazał się zupełnie kimś innym, niż z
początku myślała. Brała go za zadufanego w sobie gwiazdora, podczas gdy był to
zwyczajny nastolatek. Co prawda z przepięknym głosem i talentem do grania na
gitarze, ale wciąż nastolatek. Od początku nie pałali do siebie sympatią i
raczej nie było mowy o przyjaźni, aż tu nagle jeden dzień zmienił wszystko. A
zaczęło się od pocałunku, którego nigdy by się nie spodziewała.
– Jesteś bardzo ładna – wzdrygnęła
się na dźwięk męskiego głosu, rozlegającego się tuż nad jej uchem. Po chwili
właściciel łamanej angielszczyzny przysiadł naprzeciwko, nie spuszczając z niej
czekoladowych tęczówek. Miał długą, jasnobrązową grzywę, kwadratową twarz o
karmelowej cerze i mały, szeroki nos. Średnie usta z raną po lewej stronie
ukazywały rząd śnieżnobiałych, aczkolwiek nieco krzywych zębów. Azjata siedzący
przy jej stoliku z urody był przeciętny. Nie wyglądał groźnie, ale też nie
musiał tak wyglądać, by poczuła się w jego towarzystwie niepewnie. Miał w sobie
coś, co kazało Larissie mieć się na baczności. – Powiedziałem, że jesteś ładna.
– Wiem – odparła obojętnie, nie
skupiając wzroku na rozmówcy. Nie należała do osób, które chętnie gawędziły z
obcymi i wcale nie zamierzała tego ukrywać. Tym bardziej, że w grę wchodziło
towarzystwo mało atrakcyjnego chłopaka.
Westchnęła, dając tym samym znak,
że nieznajomy mógłby sobie pójść. Ten jednak ani drgnął. Dalej patrzył na nią
tymi wielkimi oczami, jakby przeszywając ją na wskroś. Uniósł się zupełnie
nieoczekiwanie i zacisnął dłoń na nadgarstku dziewczyny, szarpiąc ją do góry.
– Chodź. Zmywamy się stąd.
– Po moim trupie! – wysyczała
przez zęby, skutecznie wyrywając się z uścisku. Nie bała się tego chłopaka,
choć wyglądał na jakieś dwa-trzy lata starszego od niej i miał umięśnione
ciało. Po mroźnej zimie nie było na razie ani śladu i zbierało się na przyjście
wiosny, dlatego niektórym odbijało i ubierali się jak na lato. Co prawda
temperatura była względna, jednak sam wiatr ostrzegał przed przeziębieniami. Li,
prócz swetra miała na sobie jeszcze ciepłą kamizelkę, a chłopak patrzący na nią
morderczym wzrokiem założył obcisły, czarny podkoszulek i tego samego koloru
skórzaną kurtkę. Była rozpięta, dzięki czemu nastolatka dostrzegła zarys umięśnionego
brzucha.
– Powinienem zostawić metkę, która
informowałaby, że to moja dziewczyna? – spytał żartobliwym tonem Nichkhun,
podchodząc do szatynki. Wziął ją za rękę, ustawił Tylera za sobą i spojrzał na
Koreańczyka uważnym spojrzeniem. – Kai, znajdź sobie kogoś innego na dzisiejszy
wieczór. Ta dziewczyna jest ze mną.
Ku zdziwieniu Larissy, chłopak
odszedł bez słowa. Jedynie zmierzył ją chłodnym spojrzeniem. Nieufnie patrzyła
za odchodzącą sylwetką. Miała złe przeczucie i wcale jej się to nie podobało. Czuła
się tak, jakby dostała ostrzeżenie.
– Nic ci nie jest?
Li przeniosła wzrok na zatroskaną
minę Nichkhuna i pokręciła głową.
– Powiedział, że jestem ładna i
się stąd zwijamy. Oznajmiłam, że po moim trupie… – wzruszyła ramionami, a
brunet zrobił tak poważną minę, że poczuła się jak na bandyta.
– Musisz przestać wygadywać takie
rzeczy, bo kiedyś będzie „po twoim trupie” – zacytował, marszcząc brwi. –
Możesz choć raz pomyśleć, zanim coś powiesz?
– Nie jesteś moim chłopakiem, więc
spadaj! – odparła szorstko, przechwytując ośmiolatka na swoją stronę. Dziwiło
ją, że Tyler stał cicho, jednak nie miała czasu się nad tym zastanawiać. –
Wracamy do domu.
– Zawsze boczysz się jak
księżniczka, gdy ktoś cię skrytykuje! – krzyknął Nick, zatrzymując rodzeństwo. –
A ja po prostu nie chcę, by coś ci się stało, rozumiesz?! Martwię się!
– Zupełnie niepotrzebnie. Jeden
pocałunek do niczego cię nie zobowiązuje.
Xiah z niedowierzaniem patrzył za
odchodzącą dziewczyną. Tyler coś krzyczał, a ta po prostu ciągnęła go za rękę. Zachowywała
się jak gówniarz, który nie potrafił przyznać się do błędu. Dziewczyny z
niewyparzonymi językami nie tylko nieźle wkurzały niebezpiecznych typów, ale
również ich prowokowały. Czy to źle, że chciał chronić Larissę? Dlaczego
musiała zniszczyć tak udany dzień swoimi humorami?
Nichkhun westchnął i ruszył za
rodzeństwem. Nie zamierzał pozwolić, by sami wracali do domu. Nie po tym, jak
Li zaczepił Kia. Doskonale znał tego chłopaka i wiedział, że tak szybko nie
odpuszcza, gdy obierze sobie cel. Dlatego mało go obchodziło, co Lanfang miała
do powiedzenia. Zamierzał odprowadzić ją i Tylera pod same drzwi i zaczekać, aż
zniknie za ich progiem.
Key, jak mogłeś?! Ja tak Cię lubię, ale nie mogę znieść tego, źe zostałeś tak omotany przez tą jędzę. Ariadna należy do typu postaci, którego wręcz nie znoszę - chyba tak zostanie do samego końca, o ile po drodze nie pojawi się coś zadziwiająco przyjemnego w jej kwestii, w co szczerze wątpię. Ale za to nie wątpię w Twoje możliwości. Jednak chyba Tobie też nie wybaczę długości tego rozdziału, grrrrr. Ale wracając do jego treści - dopiero co się pocałowali, a już mają pierwszą sprzeczkę? Aigoo, te amerykanki... Powinna doceniać, że w ogóle ją pocałował, bo przecież w Korei to traktowanie jest prawie jak święto (HAHAHAHHA but seriously...). Poza tym nieważne za jak mocną się uważa, nie powinna lekceważyć mężczyzn. Nichkhun bardzo trafnie zwrócił jej uwagę - nawet jeśli ten drugi koleś teraz odpuścił, to zawsze może wrócić i sądząc po końcówce rozdziału, to całkiem prawdopodobne. Piszesz w taki sposób, że czytając mam autentyczne wrażenie, że oglądam dramę - i to wcale nie ma brzmieć obraźliwie, bo uwielbiam dramy! Tyle, że Twoja ma więcej subtelności i wiarygodności. A więc chyba nic więcej nie wskóram i MUSZĘ, NIESTETY, CZEKAĆ na kolejny rozdział, który dopiero przeczytam za dwa tygodnie, nawet jeśli dodasz go wcześniej. Cóż, wakacje...
OdpowiedzUsuńNie obijać mi się!
No, nadrobiłam bo nie czytałam jak było na tumblru. A tutaj tak ładnie. ^^
OdpowiedzUsuńNo i tak...nie wiem, co napisać bo jestem rozdzielona. Key, Aria, sam ich ojciec, Li i Nick. O to ostatnie to mnie wkurzyło, nie powiem.
Ale od początku. :D
No Ariadna nieźle to wszystko zakręciła. Chłopak tak się wczuł, a ona tak go bezczelnie wykorzystała. Jestem pewna, że sama na tym dobrze nie wyjdzie. Sprawiedliwość wyjdzie i nawet tutaj! :D Smutne, że Key tak ślepo jest zapatrzony i od razu wszystko jej powiedział. No było mu trudno ale naprawdę ona jest ostatnią osobą, z którą mógł o tym pogadać.
Do tego ojciec Li. No co za cham i prostak, od samego początku go nie lubiłam. Jego dzieci, a traktuje je jak za duży bagaż. Ciekawe, czy ich matka przyleci? Wyczuwam, że jeśli wysłał jej kasę to ją przepije i sam też się zawiedzie. Zrozumie, że oni tam nie mogą wrócić. OBY TAK BYŁO!
No i nasza Li z cudownym Nichkhunem <3 On jest boski. Jej humorki doprowadzają mnie do lekkie szału. Pocieszył ją, wysłuchał i w ogóle cholera się zakochał, a ona z takimi tekstami. Tak naprawdę to ona nie wie kto ją chyba zmajstrował. Weź ją ogarnij. :D:D:D
Okej, czekam na dalej. :D
Miło, że dzięki Nickowi Lisa mogła się chociaż na chwilę oderwać od myśli o matce, które niestety tak szybko do niej wróciły. Mam nadzieję, że jej matka postanowiła się zmienić. Inaczej po co przyjeżdżałaby po dzieci, które tylko jej zawadzały? Może w końcu zrozumiała, że źle postępuje i postanowiła to naprawić. Oby. Nie rozumiem, czemu Lisa tak potraktowała Nicka, skoro on chciał jej tylko pomóc. Ech. Teraz powinna go jak najszybciej przeprosić, bo przesadziła :) Ciekawa jestem, czy Kai jeszcze się pojawi. Coś czuję, że tak. W końcu Nick sam stwierdził, że on nie odpuszcza, więc nie zdziwiłabym się, gdyby po raz kolejny stanął na drodze Lisy :D
OdpowiedzUsuńI to jest przykład tego jak miłość może zaślepić... Tylko mnie zastanawia, co powiedziała Ariadna Keyowi, aby on podsłuchał, o czym i co robi Li z Nickiem... bo chyba tego nie było? Nie jestem pewna... ale wydaję mi się, że nie. Mam nadzieję, że chłopak w końcu zdejmie te swoje różowe okulary, bo nie pasują do normalnego życia, a na pewno nie z taką dziewczyną, którą uważa za taką, jaką nie jest. Dobrze, że chociaż nie chcę, aby ona wyjeżdżała, czyli nie do końca ją znielubił. A co do tego, że mu nie zaufała... może nie w tej sprawie. To nie jest sprawa, o której się łatwo mówi. Powinien zrozumieć, że chciała pozostawić te wspomnienie w swoim "wcześniejszym życiu". Zastanawia mnie czy i on by o czymś takim powiedział, nie wszyscy szybko ufają, niektórzy są bardzo nieufni, a może i nie chcą dzielić się informacjami, które dotyczą ich. Teraz Nick już pokazuje swoje lepsze odbicie, choć wydaje mi się, że może się za bardzo angażuje, choć pewnie nie odpuści mimo zachowania Li. Oj, tak... takie uczucie, w którym Li czuję się niezręcznie... też tego nie lubię, choć ja też działam wybuchowo na coś w tym stylu ;D, jakby się przed tym broniąc. Li faktycznie powinna czasem schować język za zębami, ale z drugiej strony tamten nie powinien sobie na wszystko pozwalać, a jeżeli mu się nikt nie postawi to nadal będzie to robił, ale tak to i Li może mieć kłopoty przez swoje zachowanie. Zastanawia mnie, co zrobi jej matka jak przyjedzie w końcu. Może się choć trochę zmieni? A może zamieszka z mężem... znaczy ojcem dzieci, może tak lepiej? Tylor widać, że polubił Nicka i coś mi się wydaje, że jest bardziej po jego stronie, niż po siostry ;P. Pozdrawiam, Olka ;)
OdpowiedzUsuńŁadny szablon <3 Zakochałam się w nagłówku, a przede wszystkim w kolorystyce. Fioletowy to jeden z moich ulubionych barw i uwielbiam wszystko, co się z nią łączy ;D
OdpowiedzUsuńChociaż spodziewałam się, że to nastąpi, do samiutkiego końca miałam nadzieję, że Key jednak będzie trzymał język za zębami i nikomu - chociaż dobrze wiemy, kogo można mieć na myśli - nie wypapla tego, czego się przypadkowo dowiedział. Darzę tego chłopaka ogromną sympatią, ale niestety obawiam się, iż w tej sytuacji zabrakło mu nieco pomyślunku. Nie wpadł na to, że Larissa musiała mieć dobre powody, aby ukrywać przed swoimi nowymi przyjaciółmi ten rodzinny sekret. Z jakiegoś powodu w końcu uciekła z Londynu, prawda? Owszem, pomyślał o tym, ale kiedy było już za późno i to mnie nieco wkurzyło. Może nie zna Li zbyt długo, ale przecież powinien się domyślić, że to naprawdę porządna dziewczyna, która nie trzyma czegoś tak osobistego w tajemnicy tylko dlatego, iż im nie ufa... Ufa na pewno. Po prostu bała się, że wszyscy zaczną ją wytykać palcami, a tym samym w jakiś sposób ściągnie to Lisette. Matka dziewczyny i tak przybywa do Korei, więc w tej chwili to nie ma większego znaczenia i wydaje mi się, że Lissa z czasem wyznałaby prawdę, zanim mama zdołałaby ją zabrać z powrotem do Anglii. W każdym razie: Kibum wszystko wygadał, na dodatek najgorszej osobie. Ależ ta Ariadna jest podła! Nie dość, że mąci w głowie niewinnemu chłopakowi, udając prawdziwe uczucie, co później złamie mu serce, to jeszcze uwzięła się na Larissę. Nie cofnie się przed niczym, zniszczy jej życie. Chyba nie doszła do wniosku, że może Xiah nie jest nią zainteresowany... Mniejsza. Boję się konsekwencji tego, czego dowiedziała się Aria.
Nichkhun, Lissa i Tyler w wesołym miasteczku - to musiał być naprawdę fantastyczny, niemal słodki widok! A więc nasza bohaterka otworzyła się przed wokalistą Heartstrings; jestem pewna, że mocno jej ulżyło, kiedy wreszcie zrzuciła z siebie ten ciężar. Niezmiernie podoba mi się troska, jaką chłopak stara się rozciągnąć nad Li. Widać bardzo się przejął jej losem - a jednocześnie zapewne pochlebiło mu, iż nastolatka odważyła się zwierzyć właśnie jemu - i wierzę, że zrobi wszystko, by pomóc jej zostać w Korei. Od samego początku to Xiaha lubiłam najbardziej, jeśli chodzi o te opowiadanie. Początkowo wydawał się bardzo zamknięty w sobie i oschły, ale jak widać, to wrażliwy, cudowny młody mężczyzna, bardzo odpowiedzialny i dojrzały. Na dodatek świetnie dogaduje się z dziećmi, co łatwo wywnioskować po jego świetnych relacjach z Tylerem. Po prostu skarb, nie facet! ;D Niestety wcale nie mogło być tak całkiem sielankowo. Cóż to za Kia? Domyślam się, że to jeden z bardziej podejrzanych typów. Nawet w tak publicznym miejscu, jak wesołe miasteczko, usiłował zmusić Larissę do pójścia z nim! Bogu dzięki Nichkhun wkroczył do akcji. Mimo to łatwo dojść do wniosku, że wprowadziłaś postać tego groźnego gościa nie bez powodu. Z pewnością jeszcze się pojawi i narobi kłopotów.
Szczerze mówiąc wściekłam się na Lissę w końcówce rozdziału. Zachowała się jak rozkapryszone dziecko. Wiem, że ona chce być niezależna, fakt, iż ktoś się nią zajmuje krępuje jej wewnętrzną wolność, ale mimo wszystko czasami powinna pozwolić sobie pomóc. Niech spojrzy na to racjonalnie: Xiah ochronił ją przed jednym z rzezimieszków, a to na pewno skończyłoby się czymś gorszym, niż tylko zwykłą szarpaniną. Nie podobało mi się, że niemal otwarcie odrzuciła uczucia piosenkarza. On ma prawo się martwić, zwłaszcza, że ma ku temu powody. Niestety domyślam się, dlaczego Li odpycha od siebie chłopaka: ona zwyczajnie boi się zaangażować. Lisette niby jest jej matką, a skrzywdziła ją tak wiele razy, że chyba ciężko przywołać jakieś dobre wspomnienia z nią związane. Obecność Xiaha budzi w niej ogromne, ciepłe uczucia, a ten pocałunek wydawał mi się przypieczętowaniem łączącej ich więzi, ale ona nie przyzna się do tego, bo boi się, że znów zostanie zraniona. Cóż, mam nadzieję, że Nichkhun zawsze będzie godny jej zaufania i miłości.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, co jeszcze szykujesz dla tej historii. Bardzo dobrze się ją czyta i jest po prostu realistyczna, bo genialnie przewodzisz zachowaniu bohaterów.
Pozdrawiam :*
Widać, że miłość Key'a nieźle zaślepiła. Przecież on nie zdaje sobie sprawy z tego, że może zaszkodzić Lissie. To nawet nie chodzi o to, że się wstydziła o tym powiedzieć, ale raczej, że bała się wyjawić prawdę o "własnej" matce. A co do Ariadny to mam złe przeczucia. Bardzo złe, bo mam wrażenie, że ona upokorzy naszą główną bohaterkę przed całą szkołą. No i jak dochodzi ta fascynacja Ariadny do Nicka to można spodziewać się najgorszego.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Lissa w końcu się odstresowała. Taki wypad do wesołego miasteczka tylko daje znowu NAM się poczuć małym dzieckiem :D
Nie mogę zrozumieć zachowania naszej głównej bohaterki pod koniec rozdziału. Ona zachowała się jak rozkapryszone dziecko, któremu nie można nic złego powiedzieć, bo się obrazi. Lissa zachowuje się identycznie. Powinno schować "dumę" do kieszeni i posłuchać słów Nicka. Skoro on coś do niej czuje to chce dla niej jak najlepiej.
Kończąc powiem, że zastanawia mnie pojawienie się tego faceta. Jeśli Nick go zna, czyli nic dobrego z tego nie wyniknie.
Czekam na nowy.
Key powiedział o wszystkim tej żmiji - Arii! W sumie to wiedziałam, że w końcu do tego dojdzie. Po prostu musiało do tego dojść. Nie bez powodu to właśnie Key'a dziewczyna sobie obrała. Niby lubiła wyzwania, ale to właśnie Kibum stanowił najsłabsze ogniwo. Pozostałych raczej by tak nie omamiła... I że niby ona chce zdobyć Nicka!? Mogę się już śmiać? Toż to kpina. Czy ona myśli, iż poprzez tę informację zdoła zdobyć naprawdę inteligentnego chłopaka? Od razu widać, że Nick nie jest tak naiwny, jak Key. Cóż. Mam po prostu nadzieję, że ta wredna jędza w końcu się przejedzie. Bo skoro postanowiła posunąć się do takich środków - najwyraźniej wcale nie jest taka pewna siebie, na jaką się kreuje. Bo w przeciwnym razie, po co byłaby jej ta cała szopka? Grrrr...
OdpowiedzUsuńPodobnie, jak Nick jestem bardzo ciekawa, co takiego zrobi Lisette po przyjeździe do Korei. Jak słusznie zauważył rodzeństwo przebywa w kraju nielegalnie, więc prawdopodobnie tak, czy siak, będą musieli wrócić do Anglii. Z drugiej strony Daesung jest ojcem Li, więc wydaje mi się, że z jej pobytem nie byłoby większych problemów. W końcu jest to rodzina, choć nie jestem już pewna, jak to wszystko działa. Gorzej jest z Tylerem. Chyba, że... Jak kiedyś wspomniałam między Liss, a ojcem dziewczyny odrodziłoby się uczucie i pobraliby się. Hm. Naprawdę to mnie też ciekawi. Te spotkanie tej dwójki po latach. Czy coś z tego będzie? Może kiedy Lissette miałaby u swego boku normalnego mężczyznę to byłaby zupełnie inna? Przecież, o ile dobrze pamiętam, wszystkie jej problemy sprowadzały się do tego, iż zawsze trafiała na nieodpowiednich mężczyzn.
Cieszę się, że Larissa zaufała Nickowi. Powiedziała mu w końcu prawdę i jak widać, wcale nie był oburzony tym, że początkowo to ukrywała. Przecież nikt nie powiedziałaby czegoś takiego na początku znajomości. W końcu sprawa była poważna, nielegalnie przebywali w kraju, więc nie było czym się dzielić. Uważam, że Key za bardzo dramatyzuje. Niech postawi się na jej miejscu. Jestem pewna, iż postąpiłby tak samo.
Ugh... Co to był za nieprzyjemny gość w wesołym miasteczku? Ten jego tekst: "Zmywamy się stąd", zabrzmiał naprawdę dziwnie. Mogę się tylko domyśleć, czego chciał od Lanfang. Gdyby nie Nick, pewnie posunąłby się do czegoś więcej, nie zważając na to, że są w miejscu publicznym.
Lissa jest naprawdę denerwująca. Facet ratuje ją z opresji, a ta mu się takimi szorstkimi słowami odwdzięcza. Trudno powiedzieć "dziękuję"?! Zaczynam zastanawiać się, co tak naprawdę Nick widzi z Lissie. No, ale nie ważne... Xiach, jako jedyny wydaje się tam być odpowiedzialny i dojrzały. Wie, ze ten cały Kai może być niebezpieczny i mimo odrzucenia przez Li postanowił ją odprowadzić pod sam dom. Bo nigdy nie wiadomo, co takiemu może strzelić do głowy.
Z drugiej strony Larissa może tak się zachowywać ze względu na przyjazd matki. I prawdopodobny powrót do Londynu. W końcu, przy takim obrocie spraw, oboje by tylko cierpieli... jednak, czy ona już i tak nie pozwoliła się za bardzo zbliżyć Nickowi do siebie? W końcu pozwoliła na pocałunek, a to i tak wiele. Jeżeli nawet dla niej to nic nie znaczyło, to dla Koreańczyka mogło znaczyć sporo.
No nic. Poczekam to się przekonam, co takiego zgotowałaś dla bohaterów tej historii :)
Twoje zamówienie zostało wykonane i znajduje się w notce pod numerem [0412] na www.wyimaginowana-grafika.blogspot.com .
OdpowiedzUsuń