Gruba książka z
matematyki runęła z hukiem na szkolny korytarz. Wokół rozległo się echo, a
czekoladowe oczy siedemnastoletniej Arii Lawson z satysfakcją patrzyły na
rówieśnika o kruczoczarnych włosach i przystojnych rysach twarzy. Chociaż jego
usta wykrzywiały się teraz w brzydkim grymasie, a czarne niczym bezgwiezdna noc
patrzyły z nienawiścią dla Ariadny wciąż był niesamowicie atrakcyjny. Nawet
jeśli cała jego niechęć została skierowana w jej stronę.
Brunetka stała oparta o
jedną z zielonych szafek i posyłała Koreańczykowi najpiękniejszy uśmiech, na
jaki było ją stać. Zachowywała się tak, jakby właśnie nie próbowała użyć
szantażu do osiągnięcia celu.
– To jak? Wolisz, by
każdy dowiedział się o tym, że Larissa Lanfang przebywa w Korei nielegalnie,
uciekła od matki i policja powinna jak najszybciej zająć się tą sprawą, czy
zostajesz moim chłopakiem? Wybór jest prosty, oppa*.
Nichkhun podniósł
wcześniej upuszczoną książkę i wrzucił ją z powrotem do uchylonej szafki, po
czym zatrzasnął ją z hukiem. Patrzył na brunetkę, a w jego głowie od razu
pojawiała się myśl: „A nie mówiłem?”. Od samego początku wiedział, że ktoś
taki, jak Lawson nigdy się nie zmieni. Od samego początku szukała haczyka na
Li, a gdy już go znalazła, postanowiła go wykorzystać.
– Nie wiem kto nagadał
ci takich bzdur, ale sądzę, że masz urojenia – stwierdził niby obojętnie, mając
nadzieję, że dziewczyna się nabierze.
– Bzdur? A to nie dziś
przyjeżdża rzekomo martwa matka tych uciekinierów? – Aria pstryknęła palcami,
jakby przypomniała sobie coś drogocennego. – Ale skoro mówisz, że to bzdury to
mogę wszystkim rozpowiedzieć o nowo usłyszanej plotce.
Odwróciła się na pięcie
i już miała odejść, gdy poczuła zaciśnięte palce na nadgarstku. Uśmiechnęła się
triumfalnie i zwróciła twarz w stronę Nicka. Na jego twarzy malowały się
zarówno gniew, jak i strach. Od razu było widać, że zależało mu na Lanfang,
dlatego nie chciał dopuścić, by prawda wyszła na jaw. Aria spojrzała na niego
wyczekująco, a ten puścił jej dłoń. Rozbrzmiał dzwonek na przerwę przez co
zrobiło się zdecydowanie głośniej, a na korytarzach pojawili się uczniowie.
Nichkhun spóźniając się na pierwszą lekcję nie miał bladego pojęcia o tym, co
zastanie go w szkole. Na jego nieszczęście sprawy skomplikowały się jeszcze
bardziej, a on stał między młotem a kowadłem.
– Czego chcesz? –
wysyczał przez zęby, zaciskając pięści.
– Zaczniemy od tego, że
od teraz jesteś moim chłopakiem – odpowiedziała z zadowoleniem, gładząc
koniuszkiem palca zaczerwienione policzki Azjaty. Chciał się odsunąć, jednak
przytrzymała twarz obiema dłońmi i stanowczo spojrzała w czarne tęczówki. – Nie
możesz mnie odtrącać. A na dzisiejszym koncercie zadedykujesz mi jedną ze
swoich piosenek. W ten sposób nikt nie dowie się o tajemnicy tej głupiej dziewuchy,
rozumiesz?
Zmrużył oczy, niechętnie
przytakując. Aria wyjrzała za jego plecy, dostrzegając cztery oszołomione pary
oczu, które patrzyły wprost w ich stronę. Uśmiechnęła się w stronę Larissy i
wtuliła się w ramiona chłopaka, szepcząc mu wprost do ucha:
– Teraz cię pocałuję i
odejdziemy trzymając się za ręce.
– Jesteś suką – rzucił,
gdy poczuł nacisk rozpalonych ust Arii. Nie odwzajemnił pocałunku, ani nie
przymknął oczu. Po prostu stał i czekał, aż to się skończy. Bał się reakcji
Larissy i tego, że niczego nie zdoła jej wyjaśnić. Pomyśli, że zabawił się jej
kosztem i potraktuje jak kolejną osobę, jaka zadała jej ból. Zaufała mu, a
teraz… teraz stanie się kimś, kogo znienawidzi. Nie chciał tego, ale nie miał
wyboru. Jeśli nie zgodzi się na warunki Ariadny, Li będzie miała kłopoty. Tak
samo, jak Daesung. W końcu to on pozwolił jej zostać w kraju i ukrywał ją przed
matką.
Aria odsunęła się i z
uśmiechem splotła palce z jego. Odwrócił się, by podążyć w jej stronę, gdy
dostrzegł parę intensywnie patrzących błękitnych oczu. Przepełnionych żalem,
niedowierzaniem i bólem. Patrzył przez chwilę na zawiedzioną twarz Larissy z
bólem serca. Pragnął do niej podbiec, powiedzieć, że nie miał wyboru, ale nie
mógł. Dostrzegł również oszołomione spojrzenie Jonghyuna, Taemina i Soonkyu.
Wzrok przyjaciółki mówił „jesteś dupkiem” i tak też było. Przynajmniej w ich
oczach. W końcu nie znali całej prawdy. Patrzył, jak Jjong obejmuje Lanfang i
kieruje w przeciwną stronę. Dziewczyna rzuciwszy mu ostatnie spojrzenie,
ruszyła za przyjaciółmi.
– Przynajmniej nie
musimy mówić im o naszym związku wprost. To cudowne, nie sądzisz? – zagaiła
zadowolona Lawson, patrząc na oddalających się nastolatków.
Xiah nic nie powiedział.
Po prostu stał wypełniony poczuciem winy. Wciąż miał przed oczami twarz
Angielki, która jeszcze wczoraj była szczęśliwa. Pomimo kłótni i strachu przed
przyjazdem rodzicielki. Pogodzili się, a teraz nie miało to już żadnego
znaczenia. Nie dla niej.
– Nigdy nie będziesz
kimś, kogo pokocham – oznajmił, patrząc wprost w zaskoczone spojrzenie Arii. –
Reprezentujesz wszystko, czego nienawidzę. Nie licz na to, że to się zmieni. To
nie jest prawdziwy związek.
Lawson zaśmiała się,
biorąc go pod ramię.
– Najważniejsze, że w
końcu mam cię blisko siebie. Nic innego nie ma znaczenia.
Świat nagle zatrzymał
się w miejscu. Wszystko przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Przed oczami
wciąż tkwił jeden i ten sam obraz, który zadawał tak wielki ból. Rozrywał
kruche serce na milion mikroskopijnych kawałeczków, raniąc przy tym dusze
niczym ostrze sztyletu. Żadne słowa do niej nie dochodziły, choć wiedziała, że
ktoś coś mówi. Po prostu szła przed siebie jak zaczarowana, nie zwracając na
nic uwagi. Powtarzała w myślach „to niemożliwe”, a jednak. Nie przewidziała
się. Nie śnił jej się jeden z koszmarów, które ostatnio dość często nawiedzały
ją w krainie Morfeusza. Cierpiała. Kolejny raz przez własną naiwność i chęć
posiada bliskiej osoby. Tak bardzo wierzyła, że tym razem będzie inaczej. Że
Nichkhun nie okaże się kolejnym człowiekiem, któremu ślepo zaufała. Myliła się.
Pocałował ją, pomyślała,
a do oczu napłynęły łzy. Zamrugała kilkakrotnie, nie pozwalając, by spłynęły po
bladych policzkach. To by zdradziło jej uczucia. Powinna przyzwyczaić się do
tego, że ludzie ranią. Przeżyła w życiu już tyle zawodów, że ten wcale nie
powinien jej dziwić. A jednak.
– Co on do cholery
wyprawia?! – krzyknęła oburzona Soonkyu, zwracając uwagę Li. Jako jedyna
wiedziała, co wydarzyło się między nią, a Nickiem. – Tak powtarzał, że nie ufa
tej żmii, że Key powinien uważać, a teraz co?! Musi nam to wyjaśnić…
– Niech się spotyka z
kim chce – odparła obojętnie Larissa, choć jej serce krzyczało, że to nie
prawda. – Teraz musimy zająć się Kibumem. Mu naprawdę zależało na Lawson.
– Tak, to prawda –
przyznał Jonghyun ze smutkiem. – Dawno nie widziałem, by był taki szczęśliwy. A
teraz wszystko to trafi szlag. Jakby tego było mało, zdradził go kumpel z
zespołu! Cholerna dziewucha!
– Key będzie w klasie.
Idziemy? – spytał Taemin, a wszyscy pokiwali twierdząco głową.
Sunny posłała Lanfang
troskliwe spojrzenie, a ta się do niej uśmiechnęła. Chciała, by wszyscy
myśleli, że jest w porządku, choć świat walił jej się na głowę. Ale czy to ma
jakiekolwiek znaczenie? Być może już nigdy więcej nie ujrzy Azjatyckich
przyjaciół i jutro znów znajdzie się w Londynie. Po powrocie ze szkoły, Lisette
już będzie czekała w mieszkaniu Daesunga. To tam rozstrzygną się jej dalsze
losy. Tak samo jak Tylera.
Odrzuciła zmartwienia,
wchodząc do klasy. W przedostatniej ławce pod ścianą ujrzała bruneta z twarzą
schowaną w dłoniach. Wyminęła trójkę towarzyszy i skierowała się w jego stronę,
siadając tuż obok. Doskonale pamiętała pierwszy dzień szkoły i reakcje Kima na
jej widok. Chował się za książką, a ona specjalnie zwróciła uwagę klasy w ich
stronę. Wtedy już znała Jjong. To on jako pierwszy powitał ją w szkole ogromnym entuzjazmem i przyjaznym
nastawieniem. To w tej szkole pierwszy raz w życiu poznała przyjaciół. Nie
czuła się zupełnie samotna, choć nikomu nie zwierzała się ze swojego życia.
Czuła się szczęśliwa, pomimo niektórych przykrych incydentów. To Seul stał się
jej domem. Miejscem, w którym czuła się zauważalna i potrzebna.
Położyła dłoń na
ramieniu chłopaka, a ten spojrzał na nią z zaszklonymi oczami. Na policzkach
wciąż tkwiły ślady od łez. Uśmiechnęła się pocieszająco, gdy Key wtulił się do
jej ciała. Zaskoczona odwzajemniła uścisk, spoglądając na Tae, Jjonga i Sunny,
których poprosiła, by zostawili ich na chwilę samych.
– Przykro mi Key, że
musisz czuć cierpienie. Naprawdę próbowałam ci uświadomić, że Lawson nie jest
ciebie warta, ale nie słuchałeś – zaczęła, gdy w klasie pozostali tylko oni. –
Wiedz jednak, że jestem z tobą. Naprawdę zależy mi na twoim szczęściu i wierzę,
że w końcu odnajdziesz osobę, która odwzajemni twoje uczucie. Wtedy będziesz
najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, a ja…
– Przepraszam, Li –
załkał chłopak, przymykając powieki. – Tak bardzo przepraszam, że w ciebie
zwątpiłem. Miałaś rację, tak samo jak wszyscy. A ja tkwiłem w tym wszystkim i
wierzyłem, że Aria jest ze mną szczera. A jej od początku chodziło, by zdobyć
Nicka… Przeze mnie jej się to udało!
– Nic nie jest twoją
winą, Key. Zostałeś oszukany, a Nichkhun to kretyn, który wbił ci nóż prosto w
plecy.
I w moje serce, dodała w
myślach.
– Powinnaś mnie
nienawidzić, Li – Kibum uniósł się i patrzył na dziewczynę z wyraźną skruchą. –
Nie powinnaś mnie pocieszać. Nie zasługuje na to. Powinnaś mnie nienawidzić…
Zrobiłem coś naprawdę strasznego. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Przepraszam…
Larissa zszokowana
patrzyła, jak chłopak wybiega z pomieszczenia. W głowie wciąż huczały jego
słowa, których nie potrafiła zrozumieć. Dlaczego miałaby go znienawidzić? Za co
ją przepraszał? Za Arię?
– A temu co się stało? –
spytał na wdechu Jonghyun, stojąc w framudze drzwi. Za nim pojawili się równie
zaskoczeni Taemin i Soonkyu.
– Nie mam bladego
pojęcia. – Odpowiedziała Lanfang zgodnie z prawdą.
Powoli podeszła do
przyjaciół, zastanawiając się nad słowami Kima. Coś było nie tak, a ona nie
wiedziała wszystkiego. Tylko co z tym wszystkim miał wspólnego Key?
Z drżącymi dłońmi
skręciła w bok, gdzie znajdował się dom Daesunga. Myśl, że za chwilę spotka
Lisette wywoływała w niej panikę. Bała się tego, co się wydarzy. Matka z
pewnością nie odpuści jej płazem. W końcu uciekła, o niczym jej nie informując.
Chociaż jej i tak nie obchodziło nic, poza czubkiem własnego nosa.
Nagle ujrzała znajomą
postać opartą o korę dużego drzewa. Nichkhun spuścił wzrok i schował dłonie do
czarnych spodni. Wyglądał tak… bezradnie. Larissa postanowiła jednak bez słowa
przejść obok. Gdyby nie fakt, że została zatrzymana w połowie drogi, z
pewnością odniosłaby sukces.
– Wiesz co powiesz, gdy
ją zobaczysz? – spytał Xiah, stojąc zaledwie kilka centymetrów od szatynki. –
Spróbuj opanować swoje emocje. Wiem, że to u ciebie trudne, ale może dzięki
temu…
– Daruj sobie.
Larissa wyminęła
chłopaka, jednak i tym razem została zatrzymana. Czuła na nadgarstku ciepły
uścisk Koreańczyka, a w jej oczach pojawiły się łzy. Nie odwróciła się, ale też
nie odeszła. Cały czas zadawała sobie pytanie: „Dlaczego on?” i nie umiała na
to odpowiedzieć. Może i nie chciała znać odpowiedzi.
– Nie chcę, byś wróciła
do Londynu – wyznał Nichkhun, spuszczając głowę. – Boję się o ciebie.
– Jeśli stąd wyjadę będę
szczęśliwa z jednego względu – Li uwolniła się z uścisku i zacisnęła pięści. –
Już nigdy cię nie zobaczę. Być może zapomnę o tym, że znów zaufałam
nieodpowiedniej osobie. Powodzenia z Arią. Oby wam się udało.
Odeszła, pozostawiając
za sobą rozbitego Nichkhuna. Chłopak zagryzł dolną wargę, a z jego czarnych
oczu spłynęły łzy. Czuł się tak, jakby ktoś właśnie odebrał mu szczęście. Drugą
połówkę serca.
Czy to nie była miłość?
Czy to nie dlatego tak
bardzo cierpiał?
Wziął głęboki oddech i
spojrzał w stronę domu nauczyciela angielskiego. Dlaczego nie mógł po prostu
wejść do środka i nie dopuścić do tego, by matka Lissy zabrała ją do Londynu?
Czy ta kobieta miała prawo do dzieci, które nigdy tak naprawdę jej nie
obchodziły? Zamieniła życie Li i Tylera w piekło, a teraz zjawiała się w Korei
jak gdyby nigdy nic. A wszystko za sprawą Daesunga. Nick czuł, że nic dobrego z
tego nie wyniknie. Miał naprawdę złe przeczucia.
***
*oppa - w taki sposób zwraca się dziewczyna do starszego kolegi.
Od początku dawałaś do zrozumienia, że Aria interesuje się Nickiem, jednak nie sądziłam, iż posunie się do tego stopnia. Szantażowała tego chłopaka tylko i wyłącznie po to, żeby ten się z nią związał. Totalna głupota. Po prostu nie rozumiem tego. Która NORMALNA dziewczyna chciałaby tkwić w takim związku? Bez miłości, zaufania, ciepła? Co z tego Aria będzie miała? Nie chciałabym, aby mój własny chłopak nazywał mnie "suką". Najwyraźniej panna Lawson ma tak niskie mniemanie o sobie i poczucie własnej wartości, iż to właśnie ją zadowala. Ciekawe na jak długo. Kurde, to po prostu jest dla mnie niepojęte. Głupia dziwka z tej Ariadny, ot co.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że Lissa czuje się tak fatalnie. Otworzyła się, zaufała chłopakowi, którego w dodatku obdarzyła uczuciem, a ten co? W najlepsze jest sobie teraz z inną. No, tak przynajmniej wygląda to wszystko z jej punktu widzenia, bo przecież prawda jest zupełnie inna. Lecz nikt nie pofatyguje się wyjaśnić całej sprawy...
Key. Hm, nie wiem, jakoś wcale mi go nie szkoda. Zasłużył sobie na cierpienie. KAŻDY dookoła mu powtarzał, jaka Aria jest, a on ciągle swoje. Że ona się zmieniła, że ona go kocha... Sranie w banie, tak naprawdę. Widać, jak bardzo go kochała. Boże, jak cholernie trzeba być zaślepionym, aby nie zauważyć, jaka Lawson jest... Ugh. Normalnie, aż mną nosi w tym momencie.
Key zamiast powiedzieć, co zrobił to gadał jakieś zdania, które nie miały większego sensu dla Lissy. Przepraszał ją, ale ZA CO? Przecież Angielka nie ma nadprzyrodzonej siły, aby czytać mu w myślach. Aby wiedzieć, jaki był "inteligentny" poprzedniego dnia. Tak trudno było powiedzieć, iż wypaplał wszystko swojej ukochanej eks-dziewczynie i teraz przez to jego przyjaciółka może mieć problemy? Tak narzekał na Angielkę, że zataiła pewne informacje przed nimi, ale Key postąpił jeszcze gorzej. Przecież Larissa przebywała nielegalnie w kraju, więc dlaczego miało to wszystkim rozpowiadać dookoła? Mógłby on czasami pomyśleć. Uh, ale ja go nie lubię. Nie znoszę. Grrr... Głupi, zapatrzony w siebie gówniarz. Na stos z nim *śmiech wariata*
Nick, Nick, Nick... Ty cholero jedna. To właśnie ty jesteś tam najrozsądniejszy, ale... Dlaczego do ***** nie powiedziałeś, że Ariadna cię szantażuje?! Skoro pofatygował się poleźć pod dom Deasunga, bezkarnie opierać o JEGO drzewo tylko po to, aby powiedzieć, co powiedział to trochę się na nim zawiodłam. Mógł tego wcale nie robić. Ugh, tak mu zależy na Lissie, a trudno powiedzieć głupie dwa zdania wyjaśnienia *nerwus*
* Wdech - wydech - wdech - wydech - wdech - wydech *
Miłość, ta jasne. To czemu nie powiedział prawdy? Czemu nie postarał się wyjaśnić całego zajścia, którego Li była świadkiem w szkole? No, bo po co. Lepiej zgrywać frajera, na którego się początkowo kreowało. Tak, oczywiście. Czego tu się spodziewać po facetach.
Mimo wszystko w dalszym ciągu darzę Nicka dużą sympatią. Widać, że zależy mu na Lissie, tylko nie ma wystarczająco jaj, aby zachować się, jak prawdziwy mężczyzna. Musi się postawić Arii i zawalczyć o własne szczęście. O Larissę.
Dzisiaj to już chyba nie ochłonę przez Ciebie. Naprawdę. Jestem tak nabuzowana, że chętnie skopałabym tyłki tym Twoim bohaterom. Wszystkim po kolei. No z wyjątkiem bogu ducha winnego Tylera.
Hm, a skoro Nick tak nie chce, aby wyjeżdżała do Londynu (co chyba jest nieuniknione) to niech poczeka do zakończenia szkoły. Wówczas złoży dokumenty na Brytyjską uczelnie i... Voila ^^ Sprawa rozwiązana, a wtedy Nick i Lissa mogliby być razem, żyć długo i szczęśliwe, otoczeni gromadką rozwrzeszczanych dzieciaczków *.* Tak... To moje wymarzone zakończenie tej historii *.*
Piszę ten komentarz po raz drugi, bo poprzedni w dziwny sposób mi się usunął. Nie wiem, co ja takiego zrobiłam. Pech. Więc zacznę może (po raz drugi!) od tego, że nie mam zielonego pojęcia, czy skomentowałam poprzedni rozdział. Jeśli nie, to wiedz, że na pewno czytałam, ale z głowy wyleciało mi komentowanie! Teraz będę się starać komentować od razu po przeczytaniu. No to przechodząc do treści czternastki...a jeszcze coś! Prześliczny wygląd bloga. Ten fiolet bardzo ładnie tu pasuje. Jestem (po raz kolejny) pod wielkim wrażeniem. Szkoda tylko, że znów tekst widzę tak, jak widzę. Ale to nic. Więc teraz naprawdę przechodząc do treści czternastki chcę powiedzieć, że naprawdę nie mogę się doczekać piętnastki, gdzie będzie konfrontacja z matką Lissy. Jestem ciekawa jak zareaguje, co powie. Naprawdę! Nie mogę się doczekać. Od zawsze wiedziałam, że ta Aria jest podstępną, okropną suką. Nie wyobrażam sobie, jak można być aż tak okropnym i żmijowatym. Gdzie jest jej serce? Uch. Współczuję Lissie. Straciła znów zaufanie. Przepraszam za tak strasznie chaotyczny komentarz. Czekam na piętnastkę :)
OdpowiedzUsuńNie no. Nieeeeee! Aria jest... będę grzeczna i nie napiszę określeń, które przychodzą mi do głowy. Nie spodziewałam się, że ona w taki sposób zaszantażuje Nick'a. A on się zgodził... Pff, a nie lepiej było powiedzieć Larssie, co planuje Aria? Tak w ogóle, to nie rozumiem Arii. Po co jej chłopak, który jej nie kocha? Tylko po to, żeby z nim być? To głupie. Nic nie będzie miała z takiego związku. Jak ona sobie to w ogóle wyobraża? Spotka się z nim, pójdą gdzieś, a on i tak będzie zachowywał się oschle w stosunku do niej, niemiło. Przynajmniej tak sądzę, bowiem widać, że Nick jakoś nie pała do niej sympatią. Szkoda mi Lisy. W końcu pojawił się ktoś, komu mogła zaufać, ktoś, komu na niej zależało... i pojawiła się taka Aria, która wszystko zniszczyła. Jak ja jej nienawidzę. A jak przebiegnie spotkanie z matką? Myślałam, że pojawi się już w tym rozdziale, ale z drugiej strony... boję się. Boję się, że Lisa znów zostanie zraniona przez nią. Ech, jakby nie mogła odpuścić, zostawić Lisę i Taylora w spokoju. Po co jej dzieci, skoro się nimi nie interesuje? Jaki jest sens w przyjeżdżaniu do Korei, do kogoś, kogo ma się głęboko gdzieś? Może się zmieniła, przemyślała wszystko i zrozumiała, że tak naprawdę kocha swoje dzieci, a przez te wszystkie lata popełniała tylko i wyłącznie błędy, i będzie chciała to naprawić. Dobra, nie wierzę w to. Heh.
OdpowiedzUsuńPs. Jeśli możesz, to następnym razem poinformuj mnie w spamowniku ( jest w Menu xd )
Po raz kolejny muszę pochwalić szablon powstały spod Twojej ręki *.* Najpierw powaliła mnie na kolana kolorystyka, a potem efekt ogólny. Jestem po prostu oszołomiona. Sądzę, że grafika wychodzi Ci coraz lepiej i chyba zupełnie niepotrzebnie odeszłaś z SzablonCentre - ta strona straciła naprawdę dobrą pracownicę. Ale przejdźmy do rozdziału.
OdpowiedzUsuńPrawdę powiedziawszy, z napięciem czekałam na to, co zrobi Ariadna z pozyskaną od Kibuma wiedzą. W głowie już wyobrażałam sobie scenę, w której poniża Larissę na oczach wszystkich uczniów seulskiego liceum, wytykając jej kłamstwa głośno, wyraźnie, aby każdy mógł szydzić z takiego oszustwa. Tymczasem kompletnie mnie zaskoczyłaś pociągnięciem tego wątku; Nick był jednak celem numer jeden na liście panny Lawson. Gdyby ośmieszyła Li, Xiah w życiu by na nią nie spojrzał, traktowałby ją z jeszcze większą odrazą niż dotychczas. A w ten sposób osiągnęła swój cel... Co za wstrętna, plastikowa, podstępna, głupia małpa! Nie mogę uwierzyć, że ktoś może być aż tak bardzo podły! Aż mi się płakać zachciało, gdy pomyślałam o Lissie zmuszonej patrzeć na pocałunek kogoś, przed kim otworzyła swoje serce i najgorszego wroga. Podziwiam ją za olbrzymią wewnętrzną siłę - udała, że wszystko jest w porządku. Ja na jej miejscu bezceremonialnie wybuchnęłabym płaczem, po prostu nie zdołałabym się powstrzymać. Chociaż kiełkujące uczucie wobec Nichkhuna teraz zamieniło się w coś na kształt nienawiści, aż mam ochotę potrząsnąć nią i powiedzieć: on to robi dla ciebie! Poświęca się, aby cię chronić! Ech... Niestety na świecie jest dużo takich egoistów jak Aria.
Mimo wszystko Larissa naprawdę mi zaimponowała w tym rozdziale. Ja nigdy w życiu nie potrafiłabym się zdobyć na odepchnięcie w takiej chwili własnych smutków, aby zająć się cierpiącym przyjacielem. Jednak faktycznie jest mi żal Kima. Nie dość, że ta podła dziewucha złamała mu serce, bo był prawdziwie zakochany, to na dodatek dopiero teraz pojął swój błąd, którym było wyjawienie Ariadnie sekretu Li... Początkowo byłam na niego wściekła, ale myślę, że dostał nauczkę. Tak czy siak liczę na to, że jakoś się pozbiera i ułoży sobie życie z kimś, kto będzie na niego zasługiwał.
Mimo wszystko przychodzenie Nicka pod dom nastolatki było dosyć bezczelne. Przecież on doskonale wie, na jakiego wyszedł w jej oczach, a więc powinien przez jakiś czas nie pokazywać się jej na oczy. Ale z drugiej strony rozumiem jego motywy - po pierwsze, chciał pomóc kogoś, na kim mu zależy, podczas trudnej sytuacji, a po drugie: bał się, że już nigdy nie zobaczy Larissy, bo matka zabierze ją z powrotem do Anglii. Chciał okazać wsparcie, a przy okazji w jakiś sposób się z nią pożegnać w razie czego... Westchnienie wyrwało się z moich ust, kiedy ona mu się wyrwała i po prostu odeszła. Nie mogę jej za to winić, ale szkoda, że Xiah nie może jej wyjaśnić tej swojej nagłej zmiany w zachowaniu. CO do przyjazdu Lisette... Bardzo się go obawiam. Nie wiem, do czego może być zdolna ta kobieta, a przede wszystkim: czy zapadła w niej jakaś zmiana? Czy będzie potrafiła się kierować prawdziwym szczęściem obojga swoich dzieci, co pozwoli im na pozostanie w Seulu? Liczę też na łagodność ze strony Daesunga, mogłyby się wreszcie w nim obudzić jakieś ojcowskie uczucia. Oby Lissa nie musiała wracać do Londynu, chociaż, niestety, mam bardzo złe przeczucia, podobnie jak Nick.
Rozdział ciekawy i emocjonujący, to trzeba przyznać. Pisz szybko piętnastkę <3
Pozdrawiam ;*
Wszystkie blogi przeniosłaś? Szczerze mówiąc nie wiedziałam, że na blogspocie można mieć takie fajne szablony ^^ chyba jeszcze nie wiele widziałam ;D
OdpowiedzUsuńNo iii jędza do kwadratu Ariadna już wymyśla jak się pozbyć Larissy i oczywiście nie odpuści Nickowi -,- Na miejscu Nicka, wyśmiałabym ją. Chłopak naprawdę ma twardy orzech do zgryzienia. Aaaale świetnie ją podsumował ^^ Biedna Li :( Mam nadzieje, że Nick wszystko jej wyjaśni, albo przynajmniej postara się wyjaśnić. Oj będzie trudny okres w ich życiu no i ta jej wstrętna matka!
Jeśli chodzi o Arię - to jadę jej wpie*dolić. Jak TOP'a kocham, nie będzie mi tu szm*ta szargała psychiki. I Nichkhun też mnie ostro wkurzył. Co jak co, ale nie przypominam sobie, aby Larissa miała ponadprzeciętne zdolności dedukcji i w dodatku umiejętność czytania w myślach, by odgadnąć, że wszystko to zostało ukartowane w ramach jej własnego bezpieczeństwa. No, ale cóż. To facet - i wszystko jasne. Z drugiej strony jednak nie może jej powiedzieć o zastosowanym przez Ariadnę szantażu, bo wtedy plotka niechybnie się rozniesie, choć czuję, że to niebawem już nie będzie tak dobry argument, kiedy to zjawi się matka dziewczyny. Mam chorobliwe przeczucie, że szykujesz coś o wiele większego dla naszej bohaterki. Jednak tak mi jej żal... Cóż, bez dramatu nic nie kształtowałoby ich miłości, prawda? Jeju, jaka miłość jest trudna i piękna zarazem. Ale czy ich miłość wytrwa taką próbę, którą zgotował im bezlitosny los? Brzmi jak niezła rzeźnia.
OdpowiedzUsuńNie powiem, że mi go nie szkoda, ale Kibum sam się w to wpakował. Mógł przecież rozsądniej podchodzić do tej dziw... su... znaczy ten... jędzy, o! Z drugiej strony może i nie jest czysty jak łza, ale nie zrobił tego naumyślnie. Ludzie się nieustannie mylą i jedni je powtarzają, a inni omijają szerokim łukiem. Key dał się złapać, ufając niewłaściwie osobie. Ale trudno go za to winić. Ja sama dwa razy w życiu potknęłam się na własnej naiwności w stosunku do innych ludzi. Chyba wystarczy. Dlatego też wiem jak czuję się Larissa i Kibum. To cholernie dołujące, ale z czasem zapomina się o bólu, choć rana zostaje. Cóż, życieee.
Rozdział dołujący, ale i otwierający drzwi do czegoś nowego. Czekam.
Jej, tyle byków narobiłam... Chyba przez wakacje opuściłam się w pisaniu poprawną polszczyzną. Musisz mi wybaczyć. A właściwie to piszę jeszcze jeden komentarz, bo PIĘKNY SZABLOOOON! <3
UsuńA jednak, lubisz fioletowy ;D, ale ja też go lubię i jak najbardziej szablon mi się podoba ;). Kurczę, tak dziwnie, że mają jakiś specjalny zwrot do starszych kolegów... chociaż my niby też, ale tam, koreański to w ogóle musi dziwnie brzmieć, no i raczej nie jest najłatwiejszy, tak mi się wydaję przynajmniej... Nie rozumiem ludzi dla, których się nie liczą ludzkie uczucia... jak można kogoś zmusić do bycia z tą osobą? Nie wiadomo nawet czy ona kocha... a jak kocha to powinna chcieć, żeby i on był szczęśliwy, a skoro on jej nie kocha, to powinna to przyjąć do wiadomości, ale widocznie nie potrafi. Oj, tak Key... zaślepiła Cię Aria i to był błąd... który zranił. Ach... mnie to aż po prostu wnerwia... przecież on jej mógł po cichaczu to wszystko wyjaśnić... pomyśl pajacu no! Ale nie... bo to jest opowiadanie, to musi się ciągnąć ;D. Widać przynajmniej, że Nickowi, jednak zależy skoro zrobił coś takiego niby dla nie... choć i tak uważam, że mogła by się o tym dowiedzieć Li... skoro złapał ją jak wychodziła ze szkoły... równie dobrze mógł jej wyznać prawdę. Najgorzej się rozstać z tym, co jest dla nas ważne i zmieniło coś w naszym życiu, a w przypadku Li pewnie tak było. Nie wiem, dlaczego ona się tak obawia tego, że zabierze ją matka... Ojciec by na to pozwolił? Ja rozumiem, że on ich nie lubił... może się do nich nie przyzwyczaił, ale chyba znał sytuacje, jaka była dla nich ich matka? Swoją drogą to dziwne, że nikt się nią nie zainteresował, choć pewnie Tylor i Li nie chcieliby wylądować w Domu Dziecka. A może matka zamieszka z ojcem? Zastanawia mnie czy ona jakoś się zmieniła... czy są powody, aby można bezpiecznie oddać jej dzieci... Pozdrawiam, Olka przed obiadem ;D
OdpowiedzUsuńNie no, jak już facet płaczę to ja jestem...w kropce. No bo kurde...trochę ogarnięcia. Mógł jawnie tą głupią Arie zjechać...ale dba o Li, która teraz wyjdzie do Londynu, a on będzie mógł powiedzieć Li o wszystkim. Good? Nie za bardzo bo ona go nie chcę widzieć i tutaj jest zgrzyt.
OdpowiedzUsuń